08 maja 2013

Berlin i kulinarne zapowiedzi

Końcówkę kwietnia miałem okazję spędzić na kulinarnej wycieczce do Berlina. Nazywam ją kulinarną, bo tym razem nie było zwiedzania całymi dniami zabytków i muzeów. Były natomiast odwiedziny targowisk, hal targowych i delikatesów. Była restauracja, fastfoody i piwiarnia. Weekend niemal doskonały, bo i pogoda najgorsza nie była.


Uwielbiam naszych zachodnich sąsiadów za ich podejście do jedzenia, do produktów żywnościowych. Za możliwość kupienia tego czego w Polsce jeszcze długie lata niestety nie będzie. Targowiska są stałym punktem moich wycieczek, gdziekolwiek jadę wcześniej mam już upatrzone cele, Hale Targowe lub Wochenmarkt-y. Takich ilości świeżych warzyw i owoców przeróżnego pochodzenia, serów, mies, wędlin nie spotkamy powszechnie w naszym kraju. Wielka szkoda...



Na pierwszy ogień poszły targowiska. Pyszna kanapka z wędzonym matjasem, najlepszy sok pomarańczowy jaki kiedykolwiek piłem i małe zakupy, m.in. karczochy, których wykorzystanie wkrótce poznacie :-)

 


Tym razem, skoro to Berlin, oprócz tego typu atrakcji znalazły się równiez delikatesy, których w tym miescie znajdziecie bardzo dużo. Szkoda, że sklepy nie są czynne w niedzielę, bo w sobotnie popołudnie oczy i kubki smakowe jeszcze by chciały, ale nogi juz nie bardzo :-)

W każdym razie będąc w Berlinie odwiedźcie koniecznie KaDeWe - olbrzymi dom towarowy z prześwietnymi delikatesami na ostatnim piętrze. Można się obkupić, można się najeść, wreszcie można się zgubić wśród ogromu półek z przeróżnymi różnościami ze świata kuchni. Oprócz tych delikatesów polecam również sporą powierzchnię handlową w Galeries Lafayette. Całe podziemie zajmują kulinarne cuda, które każdemu przypadną do gustu.



Góra świeżych ryb i owoców morza, które można kupić lub zamówić do jedzenia



No i oczywiście nieśmiertelne Kartoffelsalat, które możecie pooglądać również u mnie TUTAJ



I jak pisałem na wstępie było również jedzenie w restauracji. Tym razem nie było tradycyjnej golonki czy klopsików, ale również dania typowo niemieckie, które wkrótce ujrzycie na moim blogu :-)
Będzie grzybowa patelnia, krem z czosnkiem niedźwiedzim oraz obiecana berlińska kartoflanka :-)




16 komentarzy:

  1. R E W E L A C J A !!!! Uwielbiam takie miejsca !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za każdym razem żałuję, że w sobotę we Wroc pozostaje mi market i niewielka hala targowa :/

      Usuń
  2. Uwielbiam klimat bazarów , targów i jarmarków ; te wszystkie smakołyki które kuszą na każdym kroku ; całe to bogactwo aromatów , barw i smaków skumulowane w jednym miejscu ... w trakcie podróży i zwiedzania nie umiem odmówić sobie wizyty w takim miejscu :)
    Ryba na pierwszym zdjęciu - tożto prawdziwy potwór :):):)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie nie wygląda twarzowo, ale je się tylko ogon :-)

      Usuń
  3. Świetny post, fajne zdjęcia. To prawda takich miejsc z takim wyborem produktów, to my się w Polsce długo nie doczekamy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A szkoda, bo zamiast kolejnego McD albo większej restauracji w Ikei takie właśnie niespodzianki powinny nas zaskakiwać...

      Usuń
  4. W stosunkowo niewielkiej odległości od KaDeWe jest kubańska restauracja serwująca argentyńską wołowinę z grilla - minął już pewien czas od pobytu tam, ale nadal niemal śnię o jedzeniu jakie nam tam zaserwowano.
    W Dolinie Mozeli też jadło nam się bardzo smacznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli mam czego szukać następnym razem :-)

      Usuń
    2. Znalazłam stronę tej restauracji, co prawda nie widzę aktualnie w menu wołowiny argentyńskiej ale można tam zajrzeć i spróbować jedzenia. jak nic się nie popsuło to warto się kawałek od KaDeWe przespacerować http://www.qba.newspool.info/

      Usuń
    3. Dzięki, z pewnością przy następnej wizycie zainteresuję się bliżej, bo ostatnim razem zwróciłem uwagę na kilka stekowych knajpek :-)

      Usuń
  5. Ryby można się naprawdę przestraszyć. Wybór produktów wspaniały!

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowne preludium pod postacią rybiej paszczy ;)
    Wspaniała relacja. Dla mnie targi zawsze są niezbędnym elementem wyprawy gdziekolwiek.
    także żałuję, że u nas pewnych cudów nie ma, ale sa za to inne, które lubię pod postacią lokalną, pomidory, gruszki, jabłka i chleb uwielbiam w Polsce bardziej niż w innych miejscach na świecie :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do chleba to nie mogę Twojego zdania podzielić. Na targowiskach w Austrii jadłem chyba najlepsze pieczywo, ostatnio w Berlinie również jadłem wspaniała bagietę z pełnoziarnistej mąki. W Polsce jednak o dobre pieczywo coraz trudniej, a tam rozwija się rolnictwo i rzemiosło ekologiczne i to czuć w smaku.

      Usuń
  7. Uwielbiam Berlin za jego klimat, ale przyznam że tak cudownej kulinarnej podróży do tego miasta jeszcze nie odbyłam. No nic, pozostaje mi podziwiać Twoje zdjęcia i wrażenia, a mój "kulinarny" Berlin jeszcze przede mną :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzisz, a ja ogólnie za Berlinem nie przepadam.
      Byłem już parę razy i za pierwszym razem udało mi się trochę zasmakować berlińskiej kuchni, z pełną premedytacją przyznaję, ale potem zwiedzanie i zwiedzanie ;-)
      Teraz skupiłem się bardziej na targowiskach niż na wyspie muzeów i taki Berlin zdecydowanie bardziej mi odpowiadał. Chociaż mimo, że jestem bardziej przekonany choćby do Drezna czy Monachium to jarmark bożonarodzeniowy w tym roku raczej w Berlinie, potrzebuję odmiany ;-)
      A jak będziesz miała pytania to z chęcią coś polecę :-)

      Usuń

Witam na moim blogu :-)
Dziękuję za pozostawienie Twojej opinii. W miarę możliwości odpowiem na każdy (podpisany imieniem lub nickiem) komentarz...